Mówię tu oczywiście o strażniku punktu granicznego sprawdzającego paszporty w nieistniejącym komunistycznym kraju – Arstotzce (pisze się „Arstotzka” a czyta „Arstocka”). No bo nie oszukujmy się, taka kariera odpowiadałaby chyba każdemu (w sensie nikomu), a możliwość przeżycia takiego doświadczenia daje nam właśnie gra „Papers, Please” z 2013 roku stworzona przez Lucasa Pope’a.
DLACZEGO PAPERS, PLEASE TAK WCIĄGA?
Otóż gameplay polega wyłącznie na przepuszczaniu lub odprawianiu ludzi próbujących dostać się na teren Arstotzki. Nic więcej. Siedzimy sobie przy naszym wygodnym biurku i mamy dostep do kilku okien:
Blat
naszego biurka pozwala nam przechowywać dokumenty aby nie zajmowały zbyt dużego miejsca. Grając w Papers, Please ludzie których obsługujemy właśnie tam będą podtykać nam swoje dokumenty. Blat to mała przestrzeń w lewym dolnym rogu ekranu.
Nasza personalna przestrzeń
to największe okno po prawej stronie, które daje nam możliwość dokładnego podglądu wszystkich dokumentów, gdy przeciągniemy tam cokolwiek to zobaczymy w przybliżeniu co znajduje się na dokumencie. To chyba najważniejsze okno całej gry. Ponadto znajdują się tam stemple do potwierdzania lub negowania paszportów, tryb inspekcji czy karabiny i klucze w późniejszej fazie gry.
Okno gdzie przyjmujemy imigrantów
znajduje się tuż nad naszym biurkiem. To tam sprawdzimy jak wyglądają, ile mają wzrostu i czy nie są przypadkiem poszukiwanymi kryminalistami którzy widnieją w naszym liście gończym w codziennej prasie.
Ostatnie okno to
Monitorowanie kolejki.
Tam klikamy w dzwoneczek do przyjmowania kolejnej osoby i tam zastrzelimy potencjalnego napastnika, który będzie próbował wybuchnąć nam w twarz.
To tyle. Tutaj ujawniła się cała prostota tej gry, choć uważam to za jedną z dwóch głównych zalet, ponieważ jest jeszcze fabuła.
KILKA SŁÓW O FABULE
Jesteśmy strażnikiem punktu granicznego przez wylosowanie w okręgowej loterii. Całej naszej rodzinie został przydzielony apartament klasy ósmej. Codziennie musimy płacić za ciepło i jedzenie. A gdy jakiś członek naszej rodziny zachoruje to również musimy zafundować mu pieniądze na leczenie.
Cała magia papers please polega właśnie na niecodzienności, ciągle widzimy twarze różnych osób i każda z nich powie nam co innego. W większości nic ciekawego jak na przykład to, że zapomnieli wziąc ze sobą dowodu osobistego. Ale jeśli już będą mieli nam coś do powiedzenia to możemy się spodziewać przekrętów, kontaktów z tajnymi organizacjami, a czasem odwiedzi nas lokalny strażnik czy inspektor.
PODSUMOWUJĄC
Nieważne czy jesteś growym laikiem czy zapalonym gamingowcem, przygoda którą oferuje nam „Papers, Please” jest warta do przeżycia. Zwłaszcza, że zajmuje nam dobrych kilka godzin.